To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Historii Nysy
Serwis społecznościowy poświęcony historii miasta Nysa

Wspomnienia - Wspomnienia we frywolnym liście - maj 1945 roku w Nysie

ralf - 2017-11-22, 22:00
Temat postu: Wspomnienia we frywolnym liście - maj 1945 roku w Nysie
Autor: Jolanta Tacakiewicz-Lipińska.


Wiele lat temu zbierając wiadomości od niedobitków żyjących cioć, wujków i ich przyjaciół, korespondowałam z panem z Kanady. On napisał mi dość frywolny list, bardzo krótki z pobytu w Nysie w maju 1945 roku. Niestety nie zgodził się na ujawnienie swojego nazwiska i zastosowałam się do jego życzenia. Nie dotyczy to wprawdzie całkiem tematu, o którym tu mowa, ale....
Moje pierwsze miejsce pobytu to był Kluczbork- nie wiem, po co tam wysłano kompanię samych Ślązaków z jednym inżynierem z Warszawy i jednym batiarem z Czortkowa?
Stamtąd pamiętam dwie dawne polskie wioski Krukowice i Kujakowice i z tych wiosek ładne hoże „dziewuchy”. Pracowały gotowały w naszej kuchni, sprzątały nam pokoje i pozwalały się namiętnie całować....
Ta „kossakowska” sielanka (ułani i dziewczyna) nie trwała długo, bo w maju (1945) przydzielono mnie do nowej kompanii i odtransportowano do Nysy... Jako głównego punktu, z dojazdami do Głuchołaz, Otmuchowa, Paczkowa nawet na dwa tygodnie do Jeleniej Góry.
Najmilej wspominam Paczków, w pewnym sensie mały Kraków. Nie było tam śląskich autochtońskich dziewuch, ale miłe i ładne Niemki. Całkiem dobrze wypełniały swe dzienne i nocne zajęcia, a mnie osobiście pomagały potrenować język niemiecki, który to do tego momentu pozbawiony był romantycznego słownika- Pani rozumie, Prawda?
Z Nysy romantycznych przygód podać nie mogę, bo takowych nie było, tj. na początku, ale trochę później okazuje się ... zdarzały.
Pamiętam obok jakiegoś kościoła resztki obronnych murów, piękne wille, zdaje misie właśnie przy alei Wojska Polskiego, a także obwarowania starego niemieckiego fortu... czy dobrze pamiętam? W jednej willi kwaterowaliśmy.
Komendantem miasta był (pamiętam) kapitan Kozakow, z którym często wyjeżdżałem w teren w celu odbioru obiektów państwowych, jako tłumacz. Maiłem z nim razu pewnego nieprzyjemna przygodę i potem unikałem tą "swołocz”- po tym wyjechałem do Jeleniej Góry, gdy wróciłem, tego drania już nie było.
Miasto zaczęło zaludniać się Polakami. Jedni to ci, którzy byli wywiezieni na przymusowe roboty, dalej pierwsi tak zwani repatrianci ze wschodnich ziem, no i dużo z centrum Polski.... Element niezbyt ciekawy, poszukujący przygód. Z tymi mieliśmy częste kłopoty, bo do nas częściowo wraz z rosyjską komendanturą, należało utrzymanie porządku w mieście. Milicja i UB przybyli później.
Przypomina mi się taki „śmieszny i zabawny” moment. Pewnego dnia na jednej ulicy, pod kamienica stało kilku Polaków i kilku Rosjan i o coś się kłócili. Gdy nasz patrol podszedł bliżej, dowiedzieliśmy się, że Polacy chcą kupić fortepian, byli to tak zwani szabrownicy i przyjechali ciężarówką z Krakowa. Po przetłumaczeniu,że fortepian nazywa się „Rojał” (piszę to fonetycznie) uzgodniono cenę na 5 litrów spirytusu.
Ruscy zabrali spirytus, weszli do kamienicy, aby wynieść ten fortepian...? Za jakąś chwilę otworzyły się drzwi na piętrze pięknie podwójne francuskie drzwi i jakiś Ruski głośno oznajmił: „nu bieżi polskiej pan” i w tym momencie fortepian „przejechał” przez drzwi, rozerwał żelazną barierkę na balkonie i z hukiem i brzękiem strun wylądował w kawałkach na bruku... Szabrownikom poradziłem odjechać spod kamienicy, bo jeszcze mogą ciężarówkę stracić.
Ale były tez historie miłe: pewnego dnia przy naszej willi zatrzymał się wóz parą dobrych koni i dwóch miłych młodych Polaków. Bracia Pietrzykowie byli w Czechosłowacji na przymusowych robotach i wracali do Częstochowy. Pracowali w młynie. Zatrzymali się u nas kilka na dni. Obaj ładnie śpiewali i Stefan- pamiętam, grał na gitarze- wieczorami dawali nam koncerty.
Namówiłem ich, aby pozostali na tym terenie i objęli jakiś młyn i dostarczali mąkę. Znaleźliśmy dla nich dobrze funkcjonujący młyn i bracia tam się urządzili.
Mieliśmy od tego czasu miejsce dla oderwania się od służby, posłuchania czeskich piosenek, pod kieliszek chleba z podsuszona kiełbasą.
Inne polskie małżeństwo z naszą pomocą otworzyło w Nysie pierwszą restaurację, której dostarczaliśmy prowiant i samogon, pędzony przez innych przedsiębiorczych, nowych osadników koło Nysy.
No i naturalnie pojawiły się młode, ładne i ponętne Polki, które dla polskiego munduru, składały patriotyczno-romantyczne ofiary, chcąc nam urozmaicić nudne żołnierskie życie... i odwdzięczały się za „wyzwolenie”.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group